Święto Zmarłych
to dla mnie trudny czas. I to nawet nie dlatego, że mam na cmentarzu
dużo znajomych. Na szczęście mam mało. Ale nawet ta garstka to
dla mnie za dużo.
Nie pamiętam, kiedy
ostatni raz dobrowolnie wyszłam z domu. Zaryzykuję, że to było
jakoś w okolicach matury. Maturę udało mi się zdać. Nawet na
studia się dostałam. Ale już dotrzeć na uczelnię mi się nie
udało. Mówi się trudno. Matura z technikum to też dobra rzecz.
Szczególnie że w technikum oprócz matury zdawało się egzamin
zawodowy. Nie jest źle, pracę mam, wykształcenie też. A teraz to
w ogóle można się na internetowych kursach tyle nauczyć, że
głowa mała. Nie zginę.
Ale nie o tym
chciałam. Nie poszłam na cmentarz. Znowu nie poszłam na cmentarz.
Co roku nie chodzę i jakoś sobie radziłam. Ale odkąd wujek Wojtek
umarł to jakoś mi ciężko. On jeden chyba naprawdę rozumiał, co
się ze mną dzieje. Nie mówił, że powinnam się leczyć, walczyć
z tym, pokonywać własne słabości ani nic z tych rzeczy. On mi
zawsze mówił, żebym postarała się tak urządzić swoje życie,
żebym była samowystarczalna mimo choroby. Miał rację.
Niezależność to jest to, czego osobom z lękiem przestrzeni
brakuje najbardziej. Mnie się udało. Ale to, że nie mogę iść i
zapalić mu tego symbolicznego znicza to boli. Pierwszy raz mam
wrażenie, że zawiodłam.
Trzymam się z życiu
moich prywatnych kotwic. Mojego mieszkania, które jest urządzone
może nie luksusowo, ale wygodnie. Mojej pracy, która pozwala mi
żyć, jeść, pić, płacić rachunki i zamawiać sobie do domu
fryzjerkę jak mam taki kaprys. Mojego widoku zza okna – sklep z
butami, skwerek, szeroki chodnik przy ruchliwej ulicy, autoryzowany
serwis Mazda i ta latarnia, która ciągle gaśnie. Wyglądam
tylko nocą, gdy na ulicy jest spokojnie. Nie walczę ze sobą. Nie
zależy mi na słońcu. Walczę o swój prywatny święty spokój.
Ciekawa jestem, czy Wujek Wojtek już go ma….
Thank Uou For Sharing This With Us. This is something really helpfull.
OdpowiedzUsuńworldfree4u