Coś
mi cieknąć w łazience zaczęło, a raczej jakiś odpływ się
zapchał. Chyba taka kratka co pod wanną jest. Nie wiem dokładnie
do czego ona służy, ale jak jest to chyba po coś, prawda?
Uroki
niewychodzenia z domu polegają między innymi na tym, że się nie
ma żadnych znajomości w realu. No prawie żadnych. A na pewno ich
ilość jest mocno ograniczona. Na co dzień jakoś o tym nie myślę,
jest jak jest, ale w takich chwilach jak ta dziś to nie było mi do
śmiechu.
Niby
wiem, że wystarczy Google odpalić i hydraulik się znajdzie, ale
wiadomo jak to jest z fachowcami, jest fachowiec i fachowiec od
pędzenia owiec. Musiałam przekopać pół internetu, żeby znaleźć
kogoś zaufanego i z polecenia. Takiego całkiem anonimowego jednak
nie chciałam do domu wpuścić.
Przyszedł,
owszem, czemu nie. Popatrzył z powątpiewaniem na tę moją kratkę,
poinformował mnie, że takich rzeczy to się już w zasadzie nie
robi, że niby można by to przepchać, ale zdecydowanie lepiej
byłoby zadziałać radykalnie i zrobić w łazience odpływ
liniowy.
Siedzę i usiłuję zrozumieć co on miał na myśli i czy naprawdę
muszę robić remont całej łazienki? Znaczy nie siedzę bezczynnie,
tylko odpytuję wujka G. na wszystkie możliwe sposoby. W sumie na
każde pytanie odpowiada tak samo, remont mnie nie minie. Tylko, że
ja nie bardzo mam ochotę na remont. No jak słowo honoru, w te upały
jest to ostatnia rzecz na jaką mogę mieć ochotę.
Chociaż
z drugiej strony jakby tak wymienić te kafelki wszystkie na jakieś
nowsze? Albo jakąś tapetkę łazienkową dać na ściany?
Fototapetę tak dla ścisłości. Może by jakiś klimatyczny wystrój
zrobić? Trzeba by o tym pomyśleć, póki jeszcze jest ciepło i
wszelkie kleje, zaprawy czy czego tam używają fachowcy, będzie
szybko schło. Ale z drugiej strony – czy da się wytrzymać takie
upały jakie teraz są bez czynnej łazienki? Chyba jednak muszę to
gruntownie przemyśleć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz