Zmiany
zmiany zmiany. Nie u mnie tylko za oknem. U mnie to się w ogóle nic
nie zmienia. Nawet koloru ścian nie chce mi się zmieniać.
Normalnie mi się nie chce w tym roku. W zeszłym chyba też mi się
nie chciało.
Kiedyś
zawsze w listopadzie malowałam ściany. No zawsze jak zawsze. Odkąd
moja choroba przybrała takie rozmiary że unieruchomiła mnie w
domu. To był mój sposób na walkę z depresją jesienną. Nowe
kolorki dobrze mi robiły. Po tym trzeba było zawsze posprzątać,
coś tam przy okazji się naprawiło albo zmieniło, a potem to już
były święta. A od świąt to wiadomo, dni dłuższe. I już było
mi lepiej. W zeszłym roku jakoś nie miałam weny, chyba przez
Pawła. W sumie może dzięki Pawłowi. Ten czas z nim był nawet
całkiem fajny, ale wiadomo, na czacie to nie ma prawa się udać na
dłużej. Musiało tak być i tyle. A ja pilnuję, żeby już w żadne
tego typu relacje nie wchodzić. Interesuje mnie tylko i wyłącznie
płaszczyzna koleżeńska, nic więcej.
W
tym roku kompletnie mi się nie chce nic robić, całkiem oklapła
jestem. Jakoś infekcje się przy mnie plączą, sąsiedzi hałasują.
Nie jest tak jak powinno być. Chociaż zaraz. Przy remoncie też się
robi hałas, prawda? Niby przy malowaniu nie, ale przecież oni nie
będą wiedzieli, że to tylko malowanie. Mogę sobie przy okazji
trochę postukać, trochę powiercić. Mam nawet gdzieś wiertarkę
udarową. Fajna zabawa by była. Może to jeszcze przemyślę?
A
póki co zmiany za oknem. Nic wielkiego. Ot, stawiają nowy salon
samochodowy.
Chodzić tam nie będę, ale może czasem zerknę kto przyszedł? W
dzień nie, w dzień za dużo ludzi, ale w nocy. Kto stoi nocą pod
salonem. Może to będzie jakaś młoda para, jakaś kobieta w
średnim wieku, a może bezdomny? Każdy ma prawo marzyć o
samochodzie. A może uda mi się namierzyć jakiegoś złodzieja? To
też by mogło być ciekawe. Tyle, że i tak bym nikomu nie
powiedziała, bo jeszcze by mi kazali latać po sądach i zeznawać.
Hmm, może to by była dobra terapia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz