Czy
to naprawdę tak trudno zrozumieć, że jak się kupuje samochód, to
nie kolor jest najważniejszy? Nawet ja to wiem, ja, która nigdy
samochodu mieć nie będzie. No, chyba że go sobie kupię przez
internet i postawię pod oknem, żeby od czasu do czasu na niego
popatrzeć.
Nie
wychodzę z domu, więc samochód nie jest mi do niczego potrzebny.
To chyba zrozumiałe, prawda? Są rzeczy, których potrzebuję, są
rzeczy, które nigdy mi się do niczego nie przydadzą, ale to nie
znaczy, że nie mam o nich żadnego pojęcia.
Kuzynka
do mnie zadzwoniła, żeby się pochwalić, jaki ładny samochód
kupiła. Ona w ogóle jest jakaś zacofana, kto dziś dzwoni, żeby
się samochodem chwalić? Dziś się wysyła co najmniej tuzin zdjęć,
o ile ktoś jeszcze wie, ile to jest tuzin. Ale nie Beatka, Beatka
dzwoni i szczegółowo opisuje. No więc dowiedziałam się, że to
cudo jest czerwone, bo to taki ładny kolor i do butów jej pasuje.
Tylko jeszcze torebkę musi sobie kupić do kompletu, bo ta co
pasowała do butów, to jednak nie pasuje do samochodu. I szminkę
nową, bo tamtą całkiem wymazała, poza tym nie można do nowego
samochodu malować się starą szminką. Ona to serio powiedziała. A
przy lusterku powiesiła tego miśka co go od swojego Misiaczka
dostała rok temu. Co prawda nie jest odblaskowy, ale jakie to ma
znaczenie? I jeszcze pokrowce na fotele kupiła, bo te oryginalne jej
się nie podobały.
Ale
co to za samochód nie umiała mi powiedzieć. Duży, ładny i
czerwony. Marki nie zna. Co to jest model samochodu nie wie w ogóle.
Nawet kurde nie wie ile lat ma jej samochód, kiedy miał ostatni
przegląd i gdzie jest najbliższy serwis. Uznała, że nie będzie
się psuł, bo jest taki ładny i czerwony. No jasne.
Z
ciekawości pogrzebałam po internecie i uznałam, że jakbym miała
kupić, to jednak tę mazdę co ją zza okna widzę. I to wcale nie
dlatego, że jest najbliżej, tylko że ma naprawdę fajny serwis
samochodowy w Krakowie,
nawet ja bym się z nimi dogadała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz