poniedziałek, 17 października 2016

Mam marzenie

Mam marzenia. Serio, ja też mam marzenia. To nic, że siedzę zamknięta w czterech ścianach, niejako na własne życzenie. To znaczy, ci co nie mają bladego pojęcia, o czym mowa, mówią, że na własne życzenie. Niech sobie mówią.

Tylko ktoś, kto choruje tak jak ja, wie, o czym mowa. To nie jest tak, że ja nie chcę wyjść z domu. To nie jest tak, że ja wolę się lenić i zasłaniać chorobą. To nie jest tak, że ja bym mogła, gdybym chciała, bo przecież wszyscy to robią. To nie jest też tak, że wszystko zależy ode mnie, bo wszystko zaczyna się w mózgu. Nic z tych rzeczy. To nawet nie jest tak, że wystarczy iść na terapię. Nie wiem, czy w moim przypadku terapia by coś dała. I ile musiałaby trwać. Nie wiem też, czy znalazłby się terapeuta, który chciałby mnie odwiedzać. Albo raczej, ile kosztowałby terapeuta, który chciałby mnie odwiedzać. Nie sądzę, żeby było mnie na to stać. Nie zarabiam aż tak dużo. To też nie jest tak, że ja bym nie chciała wyjść. Chciałabym. Ale już kiedyś próbowałam i wiem, czym to się skończyło. A prawda jest taka, że nie mam nikogo, z kim czułabym się na tyle bezpiecznie, by znowu spróbować.
I to naprawdę nie znaczy, że tacy ludzie jak ja nie mają marzeń. Ja mam takie małe, nietypowe. Chciałabym mieć okno w dachu (http://www.velux.pl/produkty/okna-dachowe). Wiem, że to niemożliwe, bo nade mną mieszkają ludzie, ale czy to ma mi przeszkadzać marzyć? Nie muszę widzieć ulicy w dzień. Nawet lepiej, jak jej nie widzę. Nie wyglądam przez okna, zaciągam rolety. Ale okno w dachu to co innego. Takie okno wychodzi tylko na niebo. W dzień błękit, a przy odrobinie szczęścia słońce, w nocy księżyc i gwiazdy. I nic więcej. No, może jakiś samolot. Pięknie by było. Żadnych ludzi, żadnych samochodów. Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie. Nie pamiętam, kto to powiedział, ale miał rację. Może też miał agorafobię i tylko ten widok nieba go ratował.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz