środa, 26 października 2016

Spadek

Kurcze, tego nie przewidziałam. Serio. Różnym ludziom różne rzeczy się przydarzają, ale przecież nie mnie. Ja siedzę w domu, nie wychodzę i nie wadzę nikomu. I w przenośni i dosłownie. Pomocna też nie jestem. No powiedzmy, że w bardzo ograniczonym zakresie.

Kontakt z ludźmi też mam mocno ograniczony. Powiedzmy sobie szczerze, z rodziną i znajomymi z reala raczej mikry. Mało kto z mojej rodziny przesiaduje godzinami w internecie tak jak ja. A znajomi z internetu to wiadomo jacy są, dziś są jutro ich nie ma. Tak wygląda internet. Jednego dnia masz z kimś bliski kontakt, a drugiego ten ktoś kasuje konto, zmienia maila, robi się praktycznie nieosiągalny. Przerabiałam to nie raz. Dlatego mam mocno ograniczone zaufanie do ludzi, których poznałam w internecie. Jest tylko kilka osób, które poznałam w internecie, którym dałam numer telefon i którym naprawdę ufam. Cała reszta to... no lubię ich, ale staram się opanować emocje, to nie ma sensu.
Ale nie o tym chciałam.
Ponieważ jestem cały czas w domu, nie mam kontaktu z rodziną, rodzina ze mną też nie, jestem niejako pomijana przy wszystkim, co ważne. Nikt mnie na nic nie zaprasza, bo wiadomo, że to nie ma sensu. No więc jak dostałam wiadomość, to po prostu nie uwierzyłam. Takie rzeczy to się w filmach zdarzają, ale nie w życiu. Nie mnie.

Spadek dostałam. Czujecie? Ja spadek. Nie taki byle jaki, tylko prawdziwy fundusz inwestycyjny. Taki z pieniędzmi. Z prawdziwymi, dużymi pieniędzmi. Nie rozumiem tego tak do końca, ale ten notariusz, który się do mnie pofatygował zapewniał, że wszystko jest legalne i w porządku i naprawdę mogę dziedziczyć po ciotce, bo ona nie ma dzieci i mogła zapisać co chciała i komu chciała. A miała taki fajny fundusz (https://www.xelion.pl/fundusze-inwestycyjne/otwarte) że i pracowały te pieniądze i mogła ich używać w każdej chwili. Ja nie wiem, może teraz pracę rzucę? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz