Kurcze,
tego nie przewidziałam. Serio. Różnym ludziom różne rzeczy się
przydarzają, ale przecież nie mnie. Ja siedzę w domu, nie wychodzę
i nie wadzę nikomu. I w przenośni i dosłownie. Pomocna też nie
jestem. No powiedzmy, że w bardzo ograniczonym zakresie.
Kontakt
z ludźmi też mam mocno ograniczony. Powiedzmy sobie szczerze, z
rodziną i znajomymi z reala raczej mikry. Mało kto z mojej rodziny
przesiaduje godzinami w internecie tak jak ja. A znajomi z internetu
to wiadomo jacy są, dziś są jutro ich nie ma. Tak wygląda
internet. Jednego dnia masz z kimś bliski kontakt, a drugiego ten
ktoś kasuje konto, zmienia maila, robi się praktycznie
nieosiągalny. Przerabiałam to nie raz. Dlatego mam mocno
ograniczone zaufanie do ludzi, których poznałam w internecie. Jest
tylko kilka osób, które poznałam w internecie, którym dałam
numer telefon i którym naprawdę ufam. Cała reszta to... no lubię
ich, ale staram się opanować emocje, to nie ma sensu.
Ale
nie o tym chciałam.
Ponieważ
jestem cały czas w domu, nie mam kontaktu z rodziną, rodzina ze mną
też nie, jestem niejako pomijana przy wszystkim, co ważne. Nikt
mnie na nic nie zaprasza, bo wiadomo, że to nie ma sensu. No więc
jak dostałam wiadomość, to po prostu nie uwierzyłam. Takie rzeczy
to się w filmach zdarzają, ale nie w życiu. Nie mnie.
Spadek
dostałam. Czujecie? Ja spadek. Nie taki byle jaki, tylko prawdziwy
fundusz inwestycyjny. Taki z pieniędzmi. Z prawdziwymi, dużymi
pieniędzmi. Nie rozumiem tego tak do końca, ale ten notariusz,
który się do mnie pofatygował zapewniał, że wszystko jest
legalne i w porządku i naprawdę mogę dziedziczyć po ciotce, bo
ona nie ma dzieci i mogła zapisać co chciała i komu chciała. A
miała taki fajny fundusz
(https://www.xelion.pl/fundusze-inwestycyjne/otwarte)
że i pracowały te pieniądze i mogła ich używać w każdej
chwili. Ja nie wiem, może teraz pracę rzucę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz