środa, 4 stycznia 2017

Wypadek

Tak wiem, długo nie pisałam. No tak wyszło. Dużo się działo. Nie uwierzycie, ale musiałam zaliczyć szpital. Ja! Nie wiem, jak ja to przeżyłam.

Podróż do szpitala zniosłam naprawdę bardzo dobrze. Pewnie dlatego, że byłam nieprzytomna. Nie wiem, nie pamiętam, jak to zrobiłam, ale ponoć upadłam i uderzyłam głową w kant szafy. Na szczęście to było akurat przed samą Wigilią i ktoś się do mnie usiłował dodzwonić. Ktoś na tyle bliski, że jak mu się za piątym razem nie udało, to poczuł się mocno zaniepokojony. Tym bardziej, że na żadnym komunikatorze też nie można mnie było złapać. Może się tak zdarzyć, że nie odbieram telefonu, ale wtedy na bank jestem w internecie. Przy czym może się tak zdarzyć oznacza, że zdarza mi się to góra trzy razy do roku. Ale nigdy nie zdarza się tak, że nie odbieram telefonu i nie ma mnie w sieci. Tak po prostu nie robię. No i na szczęście ktoś o tym wiedział.
Potem zadziałała metoda łańcuchowa. Ktoś pomyślał, ktoś do kogoś zadzwonił, ktoś sobie przypomniał, że ktoś ma do mnie klucze i tak dalej. Ponoć przeleżałam tak ze trzy godziny. Nie wiem jak to ustalili. Nawet nie pamiętam, że się przewróciłam.
Za to dobrze pamiętam panikę, w jaką wpadłam jak się obudziłam w szpitalu. Na szczęście była przy mnie pielęgniarka i zaraz mi rąbnęła coś na uspokojenie. No przykro mi, ale zachowałam się jak ostatnia idiotka. Po pierwsze był dzień, po drugie ja byłam na sali pełnej ludzi, po trzecie ta sala miała wielkie okno wychodzące na ulicę. Jak już mnie wyprowadzili z histerii to znalazł się inteligentny lekarz, który zrozumiał w czym rzecz i kazał mnie przenieść do izolatki.

Na szczęście już jestem w domu. Za oknem nie mam nic, bo mam zaciągnięte rolety. A w nocy sobie odsłaniam i mam widok na mój ulubiony salon https://anndora.mazda-dealer.pl/. Dziwny trafem to mnie jakoś uspokaja. Nie wiem, czemu nie kazałam sobie plakatu mazdy na ścianie powiesić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz