Faceci w
gruncie rzeczy na całym świecie są tacy sami. Nieważne, czy w
realu czy w wirtualu. Na początku słodko-pierdzące kwiatki
wstawiają a potem idą się zajmować śrubkami. A ty siedź kobieto
w domu i obiad gotuj. Dobrze jakbyś poprała jeszcze i pozmywała. I
posprzątała. Bo jak on wróci to będzie brudny, głodny i
zmęczony.
Tak
wiem, marudzę dziś, ale pogoda taka, że nic tylko marudzić można.
Na szczęście z domu nie muszę wychodzić :P W ogóle nie wiem jak
ludzie z domu w taką pogodę wychodzą. A pełno ich na ulicach.
Biegają zamiast chodzić, nic nie widzą spod parasoli, ciągle się
zderzają i warczą na siebie. Oglądałam to rano z okna. Warczenia
nie słychać ale widać. Normalnie pioruny błyskają między nimi.
Nawet z daleka widać.
Szczerze
mówiąc myślałam, że jak nie jesteśmy w prawdziwym związku to
nas takie rzeczy ominą. Przyjaciele przecież na siebie nie warczą
prawda? No właśnie. A ja wyraźnie czuję, że coś nie tak jest,
cztery miesiące i do widzenia ślepa Gienia. Nawet nie zawsze mi się
chce z nim gadać. No nie chce mi się częściej niż chce, taka
jest prawda. Zasłaniam się pracą, on mówi że rozumie, ale chyba
też oddycha z ulgą. To po co mamy się zmuszać? Tym bardziej że
Paweł ostatnio zna tylko jeden temat – centra
obróbcze. Może to i fajne, ale szczerze mówiąc niewiele z
tego rozumiem. To jest temat dla faceta nie dla kobiety. A on mi
opowiada co można na tym zrobić, jakie to jest precyzyjne i w ogóle
to chyba sobie warsztat w domu zorganizuje i sobie takie coś kupi.
Za pierwszym, drugim, trzecim, nawet czwartym razem, słuchałam
grzecznie i cierpliwie. Ale przy piątym ziewnęłam. No sorry, ale
ja metalu obrabiać na pewno nie będę. On niech obrabia, proszę
bardzo, niech się efektami chwali, będę podziwiać. Jestem
kobietą, interesuje mnie efekt a nie droga do efektu. Przynajmniej w
tym wypadku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz