Ależ
dziwactwa w telewizji pokazują. Obejrzałam sobie jakiś serial,
nawet nie wiem co to było, bo wcale go nie oglądam. Dziś też bym
pewnie nie obejrzała, ale jak bezmyślnie pykałam pilotem po
kanałach to wpadła mi w ucho rozmowa i wynikło z niej, że
dziewczyna ma moją dolegliwość. Znaczy agorafobiczką jest. I jak
to zwykle w serialach bywa w dwa dni ją z tego wyleczyli.
No
genialne po prostu, szkoda że w życiu to nie jest takie proste. Dwa
dni to może i bym się jakoś przemęczyła. Ale ja się leczyłam
dłużej a i tak nic z tego nie wyszło, widać są różne postacie
choroby. Moja chyba z tych ostrych. Próbowałam, naprawdę
próbowałam, ale niestety, poległam. Z otwieraniem okien miałam
tak samo jak tamta dziewczyna, ciach i już na podłodze byłam.
Leczenie dało mi tyle, że okno mogę otworzyć. Ale na balkon nie
wyjdę. Nie wiem po co mi balkon, może by go tak sąsiadom sprzedać?
Ciekawe czy tak można. Gdyby było można, to serio bym to zrobiła.
Tę przegrodę by się zlikwidowało i sąsiedzi mieliby taras. Ja
nawet tam nie sprzątam, wygląda ten balkon jakby chciał a nie mógł
albo jeszcze gorzej. Problem tylko w tym, że mieliby ten taras z
podglądem na moją sypialnię, nie wiem czy bym tego chciała.
Przemyślę to jeszcze.
Póki
co siedzę sobie w internecie i bezmyślnie oglądam szczoteczki
elektryczne.
Kupię sobie taką jedną jak już ustalę jaka to dokładnie powinna
być. Szczoteczka szczoteczce nierówna, obroty, nacisk, twardość
włosia, samoczyszczenie... skomplikowana sprawa taka szczoteczka.
Kwiatek
sobie zamówiłam, dostarczyli z kwiaciarni, będzie mi kwitł na
parapecie. Przynajmniej taką mam nadzieję. Nic skomplikowanego,
zwykła kalia, ale ja lubię kalie. I niech nikt mi nie próbuje
mówić, że to cmentarne kwiaty, ani trochę mnie to nie obchodzi.
Zresztą w tym domu to jak w grobie chwilami to kalia będzie w sam
raz.
I
nie, nie wybrałam sobie takiego życia, choroba wybrała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz