Nie
uwierzycie, gościa miałam. Takiego prawdziwego z krwi i kości. U
mnie w domu to tak rzadkie zjawisko, że na początku dosłownie nie
wiedziałam co robić. Dopiero po chwili oprzytomniałam,
przypomniałam sobie schemat postępowania w takich przypadkach,
zaproponowałam herbatę, bo tego mam w domu duży zapas, oraz
ciasto, bo właśnie upiekłam świeże.
Tak,
czasem zdarza mi się piec ciasta. Nie żebym to specjalnie lubiła
robić, ale lubię je jeść. Żadnego kupnego ciasta nie da się
porównać z domowym. No może i są gdzieś takie miejsca, gdzie
można kupić domowe ciasto, ale dla mnie są one niedostępne. Ja
mogę sobie co najwyżej zamówić przez internet zakupy do domu i
dorzucić ciasto do listy zamówienia. Ale nie oszukujmy się,
dostanę jakiegoś zafoliowanego gniota, który z prawdziwym ciastem
nie ma nic wspólnego.
No
więc to ciasto upiekłam w samą porę. Monika przyjechała z
rekonesansu po stolicy. W sumie myślałam, że będzie miała jakieś
ciekawsze wrażenia. A ona pokręciła się po moim mieszkaniu,
wyjrzała przez okno i stwierdziła, że aso
Mazda Warszawa
jest całkiem taka sama jak ten salon co widać z mojego okna. A niby
czemu ma nie być? Przecież to salon Mazdy i to salon Mazdy. Trzeba
trzymać styl i linię, prawda?
W
końcu udało mi się wyciągnąć z niej, że w Warszawie jest dużo
ludzi, piękne restauracje, starówka ma niepowtarzalny klimat i że
pewnie by mi się tam nie podobało. Fakt, mogłoby mi się tam nie
spodobać, za dużo ludzi nie robi na mnie dobrego wrażenia, nawet
przez okno. Szczerze mówiąc boję się tłumu nawet przez okno. Nie
wyobrażam sobie, że ktoś mógłby mnie potrącić, dotknąć,
uderzyć łokciem choćby przez przypadek. Wystarczyłoby, żebym na
schody wyszła a już zacznę się dusić, na ulicy chyba bym padła
na twarz i tyle. Więc Warszawa na pewno nie dla mnie. Ale wypić
herbatę w towarzystwie było całkiem miło. Dla mnie to rzadkie
doświadczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz