Siedzenie
w domu ma jedną zasadniczą wadę. Brak tlenu. Nie żebym tak
całkiem okiem nie otwierała, bez przesady. Ale jednak prawdziwe
dotlenienie to co innego. Przeciętny człowiek idzie na spacer,
wsiada na rower, zakłada rolki albo po prostu idzie pobiegać. Ja
mogę co najwyżej wsiąść na rowerek treningowy albo podreptać na
stepperze.
Nie narzekam na swoją figurę, na wagę i kondycję też
w sumie nie, ale nie mam złudzeń, nie dorównuję ludziom, którzy
wychodzą z domu. Taka to już specyfika mojej choroby.
Tak,
choroby, nie boję się tego słowa. Agorafobia jest sklasyfikowaną
i opisaną chorobą. Może się wydawać śmieszna, można mówić,
że wydumana, ale ataki paniki nie są ani trochę wydumane. Nic a
nic. Przeżyłam kilka i wiem co to znaczy. Ale jednak fakt pozostaje
faktem. Tlenu mi brak.
Nawet
jak zrobię w domu solidny przeciąg to to i tak nie jest to czego
potrzebuje przeciętny ludzki organizm. Po tlen jeździ się za
miasto. Ja nigdzie nie pojadę, a tlenu w puszkach jeszcze nie
sprzedają. Widziałam taki w jakiejś starej komedii, może kiedyś
faktycznie przyjdzie taki czas że będzie można w puszkach kupować
świeże powietrze, ale to jeszcze nie teraz. Póki co muszę sobie
radzić inaczej.
Suplementy
diety to w sumie całkiem fajny wynalazek. Nie pomoże nie zaszkodzi.
Nie żebym nie wierzyła w suplementy. Po prostu można sobie z nimi
trochę poeksperymentować. Nie na każdego działają tak samo, ale
ogólnie nie są szkodliwe. Ja akurat mam dosyć słaby organizm,
więc na mnie działają całkiem dobrze. Ostatnio testuję
eliminacid,
bo jakoś słabo się czułam. Nie że chora, ale właśnie słaba.
Jakby mi ktoś siły podkradał. I właśnie to zmęczenie i słabość
postanowiłam wyeliminować. To lekarstwo się całkiem trafnie
nazywa. I nawet działa. Lepiej się po nim czuję. Bełkoczę? No
właśnie sęk w tym że nie. Naprawdę mi lepiej po nim. Tak jakbym
tlen w tabletkach łykała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz