Lato.
Najtrudniejsza pora roku dla takich jak ja. Nie żeby mi się chciało
z domu wychodzić, co to, to nie. Nie chcę. Nie czuję potrzeby.
Niektórzy pytają, czy mnie nie ciągnie do lasu, albo w góry, albo
gdziekolwiek w plenery. Choćby do parku. Nie, nie ciągnie mnie.
Nie
pamiętam, kiedy ostatni raz byłam w parku. Kiedy ostatni raz byłam
gdziekolwiek. Szkoła? Studia? Chyba zaraz po studiach zamknęłam
się w tym mieszkaniu i już z niego nie wyszłam. Nie wiem w ogóle
jakim cudem studia skończyłam, bo już wtedy było źle. Załatwiłam
sobie indywidualny tok nauki i zdawałam egzaminy eksternistycznie.
Część wykładowców była na tyle miła, że przychodziła do mnie
do domu. Fajni ludzie byli, rozumieli, co jest grane. Kiedyś jeszcze
ludzie rozumieli ludzi, teraz jakoś mniej. Po studiach nie byłam
już nigdzie. A nie, raz w szpitalu, ale to mnie wywieźli z domu i
przywieźli z powrotem. Nawet wtedy nie musiałam się martwić jak
się dostać z punktu A do punktu B. Siedzę zamknięta w moich
czterech ścianach niczym więzień i wcale mi to nie przeszkadza.
Niektórzy mówią nawet, że mam gorzej, bo nawet godziny spaceru
sobie odmawiam. Nie odmawiam. Mogę wyjść w każdej chwili, jeśli
tylko znajdę w sobie dość siły i odwagi. Póki co nie znajduję.
I nie szukam. Nie czuję potrzeby. Naprawdę mi dobrze.
Dlaczego
więc mówię, że najtrudniejsza pora roku? Bo dni najdłuższe, za
oknami najgłośniej. Nie można schować się bezpiecznie w mroku
nocy. O kurcze, ale banał mi wyszedł. No ale tak to właśnie
wygląda. Noc daje poczucie bezpieczeństwa, samotności i spokoju.
Dzień nie. W dzień za oknem tłumy. A im dzień dłuższy, tym
dłużej ten harmider trwa. I jakaś taka ogólna ekscytacja wisi w
powietrzu. Nawet ten salon autoidea.mazda-dealer.pl/modele
co
jest po drugiej stronie, zmienia ekspozycję, całkiem jakby w lecie
ludzie innych samochodów potrzebowali. A może i potrzebują, w
końcu skąd ja mogę to wiedzieć? Tak czy siak, idzie nowe, a ja
już czekam na jesień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz