Nie
lubię mieć długów. Tak jakoś mam, nie lubię i koniec. Wolę
czegoś nie kupić niż się zadłużać. Wiele lat udawało mi się
tak żyć, ale coś czuję, że przyszła kryska na Matyska. Mogę
nie mieć różnych rzeczy w domu, ale komputer to mieć muszę. Moje
jedyne prawdziwe okno na świat. Reszta się nie liczy. No telefon
jeszcze się przydaje. Ale przez telefon nie załatwi się
wszystkiego, przez internet tak. A mój laptop coś jakby
niedomaga... Warczy dziwnie, wyłącza się sam nie wiadomo dlaczego,
robi mi takie głupie numery w najbardziej nieoczekiwanych momentach
i w ogóle sam nie wie czego chce. A ja wiem jedno, sama go nie
naprawię.
W ogóle
nie jest młody, więc i naprawiać się chyba nie opłaca. Kupię
sobie nowy. Tylko jeszcze nie wiem za co. A w zasadzie to wiem, że
na nowy na pewno mnie nie stać. Od biedy mogłabym używany kupić,
ale używany to mój jest i nic dobrego z niego nie będzie. Nie chcę
używanego. Chcę nowy, taki co mi wiele lat posłuży. I nie jakiś
stary model na wyprzedaży. Chociaż ponoć nie są takie złe. Chcę
naprawdę nowy. Że co, że kaprys mam? Jak się nie wychodzi z domu
to to nie jest kaprys tylko konieczność. I muszę to zrobić w
miarę szybko, bo przecież kupić mogę tylko przez internet. Czyli
muszę kupić zanim stary mi całkiem padnie. A padnie na bank. Paweł
mówi, że pewnie trzeba go wyczyścić i by działał. Możliwe,
ale ja tego nie zrobię ani nigdzie z nim nie pójdę. Może w
międzyczasie go wyślę do jakiegoś serwisu i spokojnie poczekam aż
mi zrobią i odeślą. Ale to potem, teraz muszę znaleźć jakiś
dobry szybki
kredyt. A jak go znajdę to poszukać jakiegoś laptopa, który
będzie spełniał moje oczekiwania i zachcianki. A nie każdy
będzie, bo ja mam duże oczekiwania. Może i nie umiem naprawić
laptopa, ale potrafię ocenić jego parametry. Niestety dobry laptop
kosztuje niemało. Dobra, biorę się za szukanie kredytu, jak znajdę
to się pochwalę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz