sobota, 31 stycznia 2015

Eksperci

Jak się nie wychodzi z domu to telewizor powinien być rzeczą świętą, prawda? No i w jakimś sensie jest, mam dobry, stosunkowo nowy, z bajerami przeróżnymi. I co z tego jak postanowił się popsuć? Na gwarancji jest, więc martwić się nie muszę, w sumie w mojej sytuacji to nawet rozrywka jak coś się wydarzy i jakiś człowiek musi przyjść.


Jestem zapobiegliwa, przewidująca też. Przewidziałam, że taka sytuacja może się przydarzyć (bo niby czemu nie?) i na tę okoliczność zadbałam bym mogła oglądać telewizję w komputerze. Co prawda rozmiar obrazu nie ten, ale w końcu też nie taki mały.
A że dziś akurat były skoki to nie miałam wyjścia, podłączyłam sobie moje mini głośniki pod komputer (ostatnio częściej korzystam ze słuchawek ale dziś nie chciałam ograniczać sobie możliwości chodzenia po pokoju) i usiadłam wygodnie w fotelu.

Skoki jak skoki, bez fajerwerków, żadna sensacja nie wybuchła, ale całkiem przyjemnie się oglądało. Do połowy. Na początku drugiej serii okazało się, że Kamili został zdyskwalifikowany a co za tym idzie reszta drużyny też, bo konkurs był drużynowy. Zniesmaczyło mnie to, a jakże, nawet mi się tej drugiej połowy oglądać nie chciało.

Później usiadłam do komputera poczytać co na to internet, bo internet zawsze reaguje szybko i szczerze. No i szczerze to mi ręce opadły. Wczoraj Kamil był Bogiem, dziś go z błotem wymieszali. Specjalnie to zrobił, bo mu na drużynie nie zależy. Olał sprawę i specjalnie założył inny kombinezon. Nie zmierzył się przed skokiem i oto efekty. Gwiazdorzy a sprzętu dopilnować nie umie. Wyprosił kamerzystę z szatni, jak on mógł? Nie chce mi się dalej tego cytować. Nagle wszyscy są ekspertami od skoków i sprzętu. Wszyscy wiedzą lepiej. Niektórzy to i PZN od razu chcieli rozwiązywać.


Bardzo mnie ciekawi jak wygląda ich życie po powrocie do reala. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz