Siedzenie
non stop w domu ma tę wadę, że nie ma dokąd uciec. Na ogół
ludzie uciekają do domu, jak im źle w pracy, albo uciekają w pracę
jak im źle w domu. Ja nie mam dokąd uciec. Mogę się zamknąć w
szafie co najwyżej, albo w łazience. Ale to jakby i tak nie
rozwiązuje sprawy, świat mnie dogania.
W
zasadzie to nie uciekam przed światem. Mój świat jest zupełnie
inny niż świat przeciętnych ludzi. W moim świecie jest mało
miejsca, za to dużo miejsca w świecie wirtualnym. W moim świecie
nie ma ulic, samochodów, dróg, nie ma wiatru i nie widać
horyzontu. Za to zawsze jest zapas kawy w domu i kruche ciasteczka do
kawy. Zawsze jestem gotowa na przyjęcie gości. Ale nie lubię jak
ktoś mi urządza życie przez ścianę. Wtedy właśnie chcę uciec.
Ale uciec przed dźwiękami jest ciężko, bardzo ciężko.
Mam
nowych sąsiadów na górze. Normalny człowiek poszedłby zrobić
awanturę, ja nie pójdę z wiadomych powodów. Sąsiedzi młodzi i
jacyś mało empatyczni. Zachowują się jakby na parterze mieszkali
albo w ogóle w domku jednorodzinnym. Nawet nie to, że hałasują
muzyką, chociaż i to się zdarza, ale strasznie tupią. W glanach
chodzą, albo co. Na dłuższą metę ciężko to znieść. A uciec
nie bardzo jest dokąd, nie mogę swojego życia do łazienki
przenieść. Ratuję się w ten sposób, że kupiłam słuchawki
bezprzewodowe bluetooth
i jak tylko oni przychodzą do domu to zakładam je na uszy. Nieważne
czy słucham muzyki, czy oglądam film, czy cokolwiek, wszystko robię
w słuchawkach. Tylko wtedy jestem w stanie zagłuszyć te ich
działania. Nawet rytmicznie tupią, nie powiem że nie, ale kurcze,
no jednak tupią. Hip-hop może tańczą? Czy to się w ogóle
tańczy? Nie wiem, nie chce mi się sprawdzać. No tak czy siak, ja
uciekam w mój prywatny świat moich prywatnych dźwięków, to
jedyna ucieczka na jaką mnie stać. Alternatywą byłby remont i
wygłuszenie sufitu. Ale ani weny na to nie mam ani pieniędzy. Ale
jak się to będzie dłużej utrzymywało, to trzeba będzie
pomyśleć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz