środa, 7 października 2015

Ucieczka

Siedzenie non stop w domu ma tę wadę, że nie ma dokąd uciec. Na ogół ludzie uciekają do domu, jak im źle w pracy, albo uciekają w pracę jak im źle w domu. Ja nie mam dokąd uciec. Mogę się zamknąć w szafie co najwyżej, albo w łazience. Ale to jakby i tak nie rozwiązuje sprawy, świat mnie dogania.

W zasadzie to nie uciekam przed światem. Mój świat jest zupełnie inny niż świat przeciętnych ludzi. W moim świecie jest mało miejsca, za to dużo miejsca w świecie wirtualnym. W moim świecie nie ma ulic, samochodów, dróg, nie ma wiatru i nie widać horyzontu. Za to zawsze jest zapas kawy w domu i kruche ciasteczka do kawy. Zawsze jestem gotowa na przyjęcie gości. Ale nie lubię jak ktoś mi urządza życie przez ścianę. Wtedy właśnie chcę uciec. Ale uciec przed dźwiękami jest ciężko, bardzo ciężko.

Mam nowych sąsiadów na górze. Normalny człowiek poszedłby zrobić awanturę, ja nie pójdę z wiadomych powodów. Sąsiedzi młodzi i jacyś mało empatyczni. Zachowują się jakby na parterze mieszkali albo w ogóle w domku jednorodzinnym. Nawet nie to, że hałasują muzyką, chociaż i to się zdarza, ale strasznie tupią. W glanach chodzą, albo co. Na dłuższą metę ciężko to znieść. A uciec nie bardzo jest dokąd, nie mogę swojego życia do łazienki przenieść. Ratuję się w ten sposób, że kupiłam słuchawki bezprzewodowe bluetooth i jak tylko oni przychodzą do domu to zakładam je na uszy. Nieważne czy słucham muzyki, czy oglądam film, czy cokolwiek, wszystko robię w słuchawkach. Tylko wtedy jestem w stanie zagłuszyć te ich działania. Nawet rytmicznie tupią, nie powiem że nie, ale kurcze, no jednak tupią. Hip-hop może tańczą? Czy to się w ogóle tańczy? Nie wiem, nie chce mi się sprawdzać. No tak czy siak, ja uciekam w mój prywatny świat moich prywatnych dźwięków, to jedyna ucieczka na jaką mnie stać. Alternatywą byłby remont i wygłuszenie sufitu. Ale ani weny na to nie mam ani pieniędzy. Ale jak się to będzie dłużej utrzymywało, to trzeba będzie pomyśleć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz