Ha,
mój zleceniodawca to ma fantazję. No jak słowo honoru, facet
pojechał po bandzie. Przecież dobrze wie, że ja się z domu nie
ruszam. To jest zresztą moja największa zaleta, jestem
stuprocentowo dyspozycyjna, zawsze można mnie zastać w domu.
Zawsze
znaczy zawsze, kiedy by nie zadzwonił i nie zapytał, czy jestem
przy komputerze to ja jestem. Mogę mu coś zrobić nawet na wczoraj
i on o tym wie. Tym bardziej zdziwiła mnie ostatnia wiadomość od
niego – zaproponował mi przeprowadzkę, bo będę mogła być
bliżej firmy. Tak jakby mi to robiło różnicę, czy jestem bliżej
czy dalej, mogę mieć firmę-matkę na sąsiedniej ulicy albo w
Honolulu, możliwość dotarcia jest dokładnie taka sama. A ten mi
nagle, że mieszkania
na sprzedaż Wrocław
oferuje i że to naprawdę dobra oferta. Dobra, nie dobra, jakie to
ma dla mnie znaczenie?
Z
ciekawości zajrzałam, nie powiem, że nie. Prosta grzeczność
nakazywała. Nawet jakby mnie to nic nie obchodziło to i tak bym
zajrzała bo mnie dobrze wychowano. Ale zaciekawiło mnie co mój
szef uważa za dobrą ofertę. No owszem, zła nie była. Lokalizacja
dobra, metraż przyjemny, mieszkanie ładnie rozplanowane, duży
taras, który mi po nic, ale obiektywnie duże tarasy są w porządku.
Ja bym pewnie oknami obudowała i założyła rolety. No byłoby
jakieś miejsce do suszenia prania, czemu nie.
Ale
generalnie wiadomo, przeprowadzki w planach nie mam. Zastanawiam się
teraz, czy to nie miała być transakcja wiązana, przeprowadzka za
przedłużenie umowy. Mam nadzieję, że nie, bo pracować akurat dla
tej firmy bardzo lubię. A umowa kończy mi się z końcem roku,
czyli jakby dużo nie zostało. Wszystkiego raptem dwa miesiące.
Mało.
W
sumie o pracę nie muszę się martwić, jak nie ta to znajdzie się
inna, tyle, że ja tę pracę akurat bardzo lubię. Znaczy tę firmę
bardzo lubię. Sympatyczni i konkretni ludzie, łatwo się z nimi
dogadać, nie robią ceregieli i zawsze płacą na czas. Idealny
zleceniodawca jednym słowem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz