środa, 28 października 2015

Zleceniodawca

Ha, mój zleceniodawca to ma fantazję. No jak słowo honoru, facet pojechał po bandzie. Przecież dobrze wie, że ja się z domu nie ruszam. To jest zresztą moja największa zaleta, jestem stuprocentowo dyspozycyjna, zawsze można mnie zastać w domu.

Zawsze znaczy zawsze, kiedy by nie zadzwonił i nie zapytał, czy jestem przy komputerze to ja jestem. Mogę mu coś zrobić nawet na wczoraj i on o tym wie. Tym bardziej zdziwiła mnie ostatnia wiadomość od niego – zaproponował mi przeprowadzkę, bo będę mogła być bliżej firmy. Tak jakby mi to robiło różnicę, czy jestem bliżej czy dalej, mogę mieć firmę-matkę na sąsiedniej ulicy albo w Honolulu, możliwość dotarcia jest dokładnie taka sama. A ten mi nagle, że mieszkania na sprzedaż Wrocław oferuje i że to naprawdę dobra oferta. Dobra, nie dobra, jakie to ma dla mnie znaczenie?
Z ciekawości zajrzałam, nie powiem, że nie. Prosta grzeczność nakazywała. Nawet jakby mnie to nic nie obchodziło to i tak bym zajrzała bo mnie dobrze wychowano. Ale zaciekawiło mnie co mój szef uważa za dobrą ofertę. No owszem, zła nie była. Lokalizacja dobra, metraż przyjemny, mieszkanie ładnie rozplanowane, duży taras, który mi po nic, ale obiektywnie duże tarasy są w porządku. Ja bym pewnie oknami obudowała i założyła rolety. No byłoby jakieś miejsce do suszenia prania, czemu nie.
Ale generalnie wiadomo, przeprowadzki w planach nie mam. Zastanawiam się teraz, czy to nie miała być transakcja wiązana, przeprowadzka za przedłużenie umowy. Mam nadzieję, że nie, bo pracować akurat dla tej firmy bardzo lubię. A umowa kończy mi się z końcem roku, czyli jakby dużo nie zostało. Wszystkiego raptem dwa miesiące. Mało.

W sumie o pracę nie muszę się martwić, jak nie ta to znajdzie się inna, tyle, że ja tę pracę akurat bardzo lubię. Znaczy tę firmę bardzo lubię. Sympatyczni i konkretni ludzie, łatwo się z nimi dogadać, nie robią ceregieli i zawsze płacą na czas. Idealny zleceniodawca jednym słowem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz