wtorek, 29 grudnia 2015

Goście

Pierwszy raz od dawna miałam okazję porozmawiać z ludźmi oko w oko. Nie liczę tu listonosza czy kuriera, bo trudno mówić o prawdziwych rozmowach z nimi. Listonosz to w ogóle przychodzi do mnie tylko dlatego, że mu płacę, inaczej by zostawiał w skrzynce wszystko jak leci, a przecież ja do skrzynki nie zejdę.

Z kurierami jest trochę inaczej, bo oni muszą się na to moje piętro wtelepać czy chcą czy nie chcą. Ale wchodzą na pół minuty to się nie liczy.
A w święta miałam prawdziwych gości, takich co przychodzą i wychodzą pięć godzin później. Takich, co siadają przy stole, jedzą, piją rozmawiają, śmieją się. Takich prawdziwych.
I niestety muszę Wam powiedzieć, że zdziczałam. Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Wszyscy się pytają, co ja taka milcząca, a ja normalnie nie wiedziałam co mówić. Jednak rozmowa na żywo to nie to samo co rozmowa przez kamerkę, czy na czacie. Przez internet się jakoś wolniej myśli. Nie umiem tego dokładnie wyjaśnić. Ale jednak nie umiem rozmawiać z ludźmi na żywo. No kurde, nie umiem. Starałam się, naprawdę się starałam. Przygotowałam stół, nakryłam białym obrusem, napiekłam ciast i mięs, zamówiłam dobre przystawki i alkohol, wszystko było tak jak powinno być. I chyba nawet wszyscy się dobrze bawili. Wychodzili zadowoleni, rzucali mi się na szyję, mówili że trzeba to powtórzyć i żebym się nie martwiła, bo oni przyniosą żarełko ze sobą, żeby mnie na koszty nie narażać, a przyjdą do mnie bo ja nie przyjdę do nich. I że było tak fajnie, że musimy się częściej widywać. Jestem ciekawa ile w tym kurtuazji a ile faktów. Pożyjemy zobaczymy.

Jak wyszli zerknęłam sobie przez okno, zobaczyć jak odjeżdżają. Przy okazji zobaczyłam, że u dilera naprzeciwko są nowe samochody osobowe. Wielki napis na całe okno machnął. Co najmniej jakby do tej pory ciężarówki sprzedawał. Jakoś ostatnio lubię patrzeć co się u tego dilera dzieje. Nie wiem czemu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz