Dalej
podglądam życie z daleka. Dla przeciętnego człowieka to nic
takiego, dla mnie to przełomowe wydarzenie w życiu. Oglądam innych
ludzi i wycinki z ich życia. I to wcale nie w telewizorze. Patrzę
przez okno i widzę co się dzieje na ulicy.
Nadal w nocy bo dnia
jednak się boję. Za dużo się dzieje. Nie nadążam za chaosem,
który jest na mojej ulicy w ciągu dnia.
Wieczorem
jest fajnie. Mało ludzi. Mogę obserwować jedną osobę nawet kilka
minut i nie ma obaw, że ją zgubię. Patrzę dopóki nie zniknie mi
gdzieś za budynkiem albo w przejściu podziemnym. Czasem na taką
jedną osobę mogę patrzeć nawet kilkanaście minut. Ja wiem, że
to brzmi idiotycznie, jakbym była jakąś podglądaczką, kimś
nienormalnym. No ale w pewnym sensie jestem. Normalni ludzie wychodzą
z domu, ja nie wychodzę. Normalni ludzie nie boją się ulicy, ja
się boję. Tylko teraz nie mówi się normalni – nienormalni, bo
to jest niepoprawne politycznie. Teraz ludzie mają różne
dysfunkcje, które eliminują ich z pewnych codziennych obszarów
życia. Bełkot? Może i tak, ale za to jak brzmi. Mnie też moja
dysfunkcja eliminuje. A przebywanie non stop w domu wcale nie jest
takie fajne. Znaczy z jednej strony jest, ale z drugiej to człowiek
po prostu dziczeje jak jakieś zwierzątko w klatce.
Mało
ludzi mnie ostatnio odwiedza, ja rozumiem, czasu nie mają, święta
się zbliżają. W święta pewnie przyjdą. Może nawet uda mi się
zaprosić jakieś większe grono. Udowodnię im wtedy, że nie jest
ze mną źle i że warto ze mną utrzymywać kontakt.
A
póki co patrzę sobie przez okno. Ten nowy salon
Mazda
jest oblegany nawet w nocy. Niestety stoi pod takim dziwnym kątem,
że nie mogę porządnie zobaczyć co oni tam na wystawie postawili.
Pewnie jakiś samochód, ale jaki? No Mazdę, wiem, że Mazdę. Ale
jaką? A po co ja się Was pytam, zaraz sobie w internecie znajdę.
Tak swoją drogą gdyby mnie ktoś od neta odciął to by mnie zabił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz