poniedziałek, 1 lutego 2016

Kryzys

Ludziom się wydaje, że jak nie wychodzę z domu to mam naprawdę dużo czasu na pracę. Fakt, że nie muszę wychodzić z domu, żeby być w pracy nie zmienia faktu, że mam sporo do zrobienia w domu. Może nie tak dużo jak kobieta pracująca obarczona mężem i trójką dzieci, niemniej jednak mam to i owo do zrobienia.

Nie chce się samo prać, nie wiem dlaczego. Niby pralka pierze, ale samo do pralki nie wchodzi, samo się nie wiesza, samo się nie prasuje. Mogłabym komuś za to płacić, ale aż tak bardo w burżujstwo nie popadłam. Nikt nie chce sprzątać. Znaczy umówmy się, bałaganu nie wiem jak dużego w domu nie mam, dbam o to, żeby jednak wszystko na miejsce odkładać i tak dalej. Niemniej jednak kurz się jakoś do domu dostaje i raz na jakiś czas trzeba się go pozbyć. Najgorzej jest z oknami, okna się boję myć. Za to rzeczywiście czasem komuś płacę. Nie lubię otwierać okien. Boję się tego. Nawet nie odsłaniam okien w dzień. Białe rolety przepuszczają światło, ale nie pokazują co jest za oknem. Tak jest najlepiej. Z tym niewietrzeniem to jest tak, że jakby niefajnie w domu mam. Ale na szczęście są filtry powietrza, kupiłam sobie taki, żeby od czasu do czasu oczyścić powietrze w domu.

Ale zaraz, bo generalnie chodziło mi o to, że nie poświęcam całego dnia na pracę. Czasem jeszcze gotuję, zmywam, robię zakupy. Przez internet, ale to też zabiera czas. No i właśnie dlatego mój czas pracy nie trwa szesnaście godzin jak to się niektórym wydaje. Wkurza mnie, że ludzie dzwonią do mnie w dzień i w nocy bo myślą, że jak jestem w domu to mogę w każdej chwili włączyć komputer. Właściwie to nie wyłączam komputera ale o tym nie wszyscy muszą wiedzieć. Za to wszyscy powinni wiedzieć, że jem, śpię i funkcjonuję jak każdy człowiek. Nie mogę pracować szesnaście godzin na dobę ani robić trzech projektów naraz. Nie daję rady. W sumie to mam kryzys. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz