Ludziom
się wydaje, że jak nie wychodzę z domu to mam naprawdę dużo
czasu na pracę. Fakt, że nie muszę wychodzić z domu, żeby być w
pracy nie zmienia faktu, że mam sporo do zrobienia w domu. Może nie
tak dużo jak kobieta pracująca obarczona mężem i trójką dzieci,
niemniej jednak mam to i owo do zrobienia.
Nie
chce się samo prać, nie wiem dlaczego. Niby pralka pierze, ale samo
do pralki nie wchodzi, samo się nie wiesza, samo się nie prasuje.
Mogłabym komuś za to płacić, ale aż tak bardo w burżujstwo nie
popadłam. Nikt nie chce sprzątać. Znaczy umówmy się, bałaganu
nie wiem jak dużego w domu nie mam, dbam o to, żeby jednak wszystko
na miejsce odkładać i tak dalej. Niemniej jednak kurz się jakoś
do domu dostaje i raz na jakiś czas trzeba się go pozbyć.
Najgorzej jest z oknami, okna się boję myć. Za to rzeczywiście
czasem komuś płacę. Nie lubię otwierać okien. Boję się tego.
Nawet nie odsłaniam okien w dzień. Białe rolety przepuszczają
światło, ale nie pokazują co jest za oknem. Tak jest najlepiej. Z
tym niewietrzeniem to jest tak, że jakby niefajnie w domu mam. Ale
na szczęście są filtry
powietrza,
kupiłam sobie taki, żeby od czasu do czasu oczyścić powietrze w
domu.
Ale
zaraz, bo generalnie chodziło mi o to, że nie poświęcam całego
dnia na pracę. Czasem jeszcze gotuję, zmywam, robię zakupy. Przez
internet, ale to też zabiera czas. No i właśnie dlatego mój czas
pracy nie trwa szesnaście godzin jak to się niektórym wydaje.
Wkurza mnie, że ludzie dzwonią do mnie w dzień i w nocy bo myślą,
że jak jestem w domu to mogę w każdej chwili włączyć komputer.
Właściwie to nie wyłączam komputera ale o tym nie wszyscy muszą
wiedzieć. Za to wszyscy powinni wiedzieć, że jem, śpię i
funkcjonuję jak każdy człowiek. Nie mogę pracować szesnaście
godzin na dobę ani robić trzech projektów naraz. Nie daję rady. W
sumie to mam kryzys.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz