Ehh, te
przyziemne problemy. Niby jak się w domu siedzi można nie zwracać
uwagi na pewne rzeczy, ale jednak się zwraca. Czemu? A właściwie
nie wiem. To chyba polega na tym, że przebywając stale w zamknięciu
człowiek stara się żyć normalnie. Co prawda wiedzę o tej
normalności czerpie się z telewizji lub internetu, więc nie jest
to tak do końca wiedza obiektywna, ale lepsza taka niż żadna.
Mogłabym
stworzyć sobie swój całkiem prywatny świat oparty na własnych
wyobrażeniach o życiu i malować na suficie zielone żabki, ale
jakoś nie mam ochoty. Chcę się ubierać jak ludzie w moim wieku,
czytać podobne książki, oglądać te same filmy. A jak wejdę na
czat to chcę mieć o czym rozmawiać.
Na
różnych czatach bywam, nie tylko na tym dla ludzi z podobnym
problemem do mojego. Nie wszędzie się przyznaję do choroby. To mi
pozwala zachować iluzję normalności. W Internecie wszyscy są
sobie równi, to bardzo fajny zwyczaj.
Wczoraj
zalogowałam się na babskie forum, takie dla kobiet starających się
o dziecko. Właściwie nie wiem po co, bo przecież o dziecko się
nie postaram. Nie no wiem, potrzebowałam wejść w środowisko żeby
o tym napisać reportaż. Spodziewałam się, że będzie gadanie o
testach, owulacjach i takich tam, a tymczasem trafiłam na świetną
zabawę. Temat przewodni na wieczór: depilacja
pach. A potem każda po kolei pisała jak to robi, czy żyletką,
czy woskiem, czy depilatorem, czy jeszcze inaczej. Niektóre nawet
zdjęcia wrzucały. I oczywiście do kompletu wymiana zdań na temat
kremów po depilacji i różnych rodzajów dezodorantów. Bo rzekomo
nie każdy jest dobry. Niektórych absolutnie nie wolno używać po
depilacji. Zapisałam sobie których, bo pierwszy raz o tym
słyszałam. Ale może i rzeczywiście coś w tym jest, dezodorant w
kremie ma prawo być lepszy niż dezodorant w sprayu.
Najgorsze
jest to, że polubiłam te przyszłe mamuśki. A przecież ja tam
pasuję jak pięść do nosa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz