- Paweł,
ale co ty właściwie do mnie mówisz?
Nie wiem
czy to dlatego, że czwartą godzinę rozmawialiśmy, czy dlatego, że
dwudziestą drugą nie spałam, ale zaczęłam mieć wrażenie, że
coś tu nie gra.
Od tego
pamiętnego Sylwestra rozmawiamy prawie codziennie, na wszystkie
tematy, czasem się wygłupiamy, czasem jakiś film razem obejrzymy
(wtedy piszemy do siebie na czacie), a czasem po prostu gadamy. W
zasadzie ciężko powiedzieć o czym, tak jak dziś. Zaczęliśmy
pewnie jakoś poważnie, a skończyliśmy na jakichś gadżetach
elektronicznych, takich co mają GPS. Paweł kupił sobie smartfona z
GPS, nie teraz tylko już dawno i twierdzi, że to bardzo fajny
wynalazek. A jeszcze niedawno mówił, że nawigacja samochodowa mu
nie potrzebna bo się przemieszcza tylko między kuchnią a pokojem.
Jednak
faceci to są gadzeciaże i lubią mieć choćby po to, żeby mieć.
Tak coś czuję, że on sobie tę nawigację w końcu kupi.
W sumie
to nie moja sprawa, niech sobie kupuje, przecież nie za moje
pieniądze. Tyle, że rozumieć to ja tego nie rozumiem za nic. Jaki
jest sens kupować coś czego się nie da poużywać? Nawigacja
choćby nie wiem jak najdokładniejsza nie wyłapie tych piętnastu
metrów, bo więcej to przecież Paweł się nie przemieści.
- No co
się dziwisz, nie wiesz, że faceci są jak dzieci?
- Ja
wiem, owszem, ale z ust faceta to takich słów nie słyszałam
nigdy. Wy raczej wolicie udawać poważnych i statecznych.
- My?
Nieee, my nie lubimy, to wy lubicie, a my się dostosowujemy.
- Nie
kochany, my lubimy jak jesteście prawdziwi, pozerom dziękujemy.
- Jak ty
do mnie powiedziałaś?
Ups,
chyba się zagalopowałam. Znaczy ja wiem co powiedziałam i nie
widzę w tym nic złego, ale faceci to jakoś zawsze wszystko
opacznie rozumieją.
- Linka
miałeś mi przysłać.
- Ehh, z
wami to tak zawsze, wykręcacie się i tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz