środa, 11 marca 2015

Dystans

Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale chyba się nudzę. Tak mi się wydaje. No bo to jest nuda? Kiedy nic się nie chce? Nie, to lenistwo. Kiedy nic nie cieszy? Marazm jakiś mnie dopadł? Ale to nie w moim stylu przecież, coś tu nie tak jest.


Moja podświadomość chyba próbuje dać mi coś do zrozumienia, a ja nie mam ochoty jej słuchać – to jest prawdziwy problem. A dlaczego nie mam ochoty? Bo to wymusi na mnie działanie, na które też nie mam ochoty. Ani czasu. Ani pieniędzy.

Dobra, pieniądze to nie problem, istnieje wszak sprzedaż ratalna, dam radę. Czas? Czasu tak naprawdę mam dużo, sęk w tym, że nie mam ochoty go marnotrawić na przeróbkę kuchni. A chyba o to chodzi mojej podświadomości, skoro uparcie co jakiś czas, dosyć częsty, zmusza mnie do wracania na tę samą stronę. A ja grzecznie klikam. I próbuję nie słyszeć tego głosu w głowie, który mówi: sama dobrze wiesz że lodówka lg jest najlepsza, przydałaby ci się taka. Szczególnie że ta stara jakoś podejrzanie warczy.

Wszystko to prawda, ale... ja tak nie lubię zmian w kuchni... w pokoju, przedpokoju, proszę bardzo. W komputerze też proszę bardzo, sama zmieniam co jakiś czas to i owo,żeby mi nudno nie było. Ale w kuchni zmian nie lubię. Pewnie dlatego, że wszystko tam robię automatycznie i nie chce mi się pamiętać, że coś jest gdzie indziej.

Chcenie chceniem a lodówka lodówką. Coś tak czuję, że nie będzie zmiłuj i trzeba będzie sobie nową zafundować. Lato idzie i ciężko będzie cokolwiek na balkon wynieść. Pomijam to, że na balkon i tak nie wychodzę.


Pogadam sobie wieczorem z Pawłem to mnie ustawi do pionu. Jemu jakoś łatwo to przychodzi. Może ja rzeczywiście za bardzo kombinuję. Przydaje się czasem rozmowa z kimś, kto potrafi sprawić, że nabieram dystansu do życia. Chociaż w moim przypadku słowo dystans brzmi co najmniej dziwnie. Najdłuższy jaki pokonuję to z przedpokoju do drzwi balkonowych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz