Nie
sądziłam, że kiedyś to powiem, ale chyba się nudzę. Tak mi się
wydaje. No bo to jest nuda? Kiedy nic się nie chce? Nie, to
lenistwo. Kiedy nic nie cieszy? Marazm jakiś mnie dopadł? Ale to
nie w moim stylu przecież, coś tu nie tak jest.
Moja
podświadomość chyba próbuje dać mi coś do zrozumienia, a ja nie
mam ochoty jej słuchać – to jest prawdziwy problem. A dlaczego
nie mam ochoty? Bo to wymusi na mnie działanie, na które też nie
mam ochoty. Ani czasu. Ani pieniędzy.
Dobra,
pieniądze to nie problem, istnieje wszak sprzedaż ratalna, dam
radę. Czas? Czasu tak naprawdę mam dużo, sęk w tym, że nie mam
ochoty go marnotrawić na przeróbkę kuchni. A chyba o to chodzi
mojej podświadomości, skoro uparcie co jakiś czas, dosyć częsty,
zmusza mnie do wracania na tę samą stronę. A ja grzecznie klikam.
I próbuję nie słyszeć tego głosu w głowie, który mówi: sama
dobrze wiesz że lodówka
lg jest najlepsza, przydałaby ci się taka. Szczególnie że ta
stara jakoś podejrzanie warczy.
Wszystko
to prawda, ale... ja tak nie lubię zmian w kuchni... w pokoju,
przedpokoju, proszę bardzo. W komputerze też proszę bardzo, sama
zmieniam co jakiś czas to i owo,żeby mi nudno nie było. Ale w
kuchni zmian nie lubię. Pewnie dlatego, że wszystko tam robię
automatycznie i nie chce mi się pamiętać, że coś jest gdzie
indziej.
Chcenie
chceniem a lodówka lodówką. Coś tak czuję, że nie będzie
zmiłuj i trzeba będzie sobie nową zafundować. Lato idzie i ciężko
będzie cokolwiek na balkon wynieść. Pomijam to, że na balkon i
tak nie wychodzę.
Pogadam
sobie wieczorem z Pawłem to mnie ustawi do pionu. Jemu jakoś łatwo
to przychodzi. Może ja rzeczywiście za bardzo kombinuję. Przydaje
się czasem rozmowa z kimś, kto potrafi sprawić, że nabieram
dystansu do życia. Chociaż w moim przypadku słowo dystans brzmi co
najmniej dziwnie. Najdłuższy jaki pokonuję to z przedpokoju do
drzwi balkonowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz