środa, 18 marca 2015

Kolacja

Paweł mnie wczoraj tak nastraszył, że jeszcze do dziś mi serce nierówno wali. Chociaż w zasadzie to nie wiem czego ja się przestraszyłam. Może to przez zaskoczenie.
Dobra po kolei.


Siedzieliśmy sobie wczoraj w południe przed komputerami, jak zwykle zresztą, rozmawialiśmy o byle czym, bo w sumie nie ma znaczenia o czym, ważne z kim, i nagle Paweł najnaturalniejszym w świecie głosem powiedział:
- Idę wieczorem na zakupy, wpadnę po drodze do Ciebie.
No i mnie zamurowało, bo minę miał śmiertelnie poważną. Nie wiem co mnie bardziej zaskoczyło, że idzie na zakupy, czy że będzie u mnie.
- Jak to? - zapytałam mało inteligentnie.
- No co jak to? Chleb mi się skończył, mleko, ser, mąka, takie tam podstawowe rzeczy. Szampon jeszcze muszę kupić. To sobie wyskoczę do tego sklepu koło Ciebie, kupić ci coś? I na kolację coś kupię od razu, dobrze? Aha, masz łóżko dla gości?
- Łóżko tak, tylko szczoteczki do zębów nie – odpowiedziałam mało inteligentnie.
- O właśnie, dobrze że mi przypomniałaś, szczoteczkę do zębów też kupię. Coś potrzebujesz ze sklepu?
Akurat byłam świeżo po odebraniu dostawy z hipemarketu i miałam w domu wszystko co potrzebowałam, ale co mi szkodziło coś głupiego palnąć?
- Sushi możesz kupić na kolację, jakoś mnie ochota naszła.
- Dobrze to dziś na kolację zjesz sushi. Jakieś winko do tego sobie życzysz?
- Czerwone może być. Wytrawne. Albo półwytrawne.

I kurcze, nie wiem jak on to zrobił, ale naprawdę jadłam sushi na kolację. Kurier przyniósł. Bo Paweł to mnie po prostu wkręcił i wcale się do żadnego sklepu nie wybrał. Nie wiem co mi się stało, że nie załapałam żartu. Jakoś się przestraszyłam, że nam się płaszczyzna kontaktów zmieni. Nie wiem dlaczego, bo w gruncie rzeczy przecież nie raz i nie dwa o tym myślałam. No cóż, Pawła eksperyment pokazał, że wcale nie jestem na to gotowa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz